niedziela, 30 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 5

- Um, a kto mówi? – nie da się opisać jak bardzo się bałam. Nogi uginały mi się jakby były  z waty.
- Tutaj Billy Crawford, szef kawiarni PrinceCoffee. Chciałbym panią zaprosić na rozmowę klasyfikacyjną.
O nie.. z tego całego stresu musiałam złożyć dokument jako Eleanor. Jak ja mogłam wcześniej nie zwrócić na to uwagi?
Tylko.. co mam teraz zrobić? Jeśli powiem, że pomyliłam się w nazwisku wyjdę na kretynkę, a jeśli przyznam się, że to ja, będę musiała żyć w kłamstwach. Sama nie wiem co jest gorsze.
- Bardzo się cieszę.. kiedy mam przyjść?
- Dzisiaj o trzynastej. Czekam i proszę się nie spóźnić. – oznajmił mężczyzna.
Rozłączyłam się. Usiadłam na schodach i złapałam się za głowę. Nie tak miało wyglądać moje życie w tym miejscu. Prawie nic nie idzie po mojej myśli.
Jack przysiadł się obok mnie.
- Czemu masz taką minę?
Oh, niech on nie myśli, że będę mu się zwierzać.
- Wyjdź stąd już, nie potrzebuję twojego towarzystwa. – powiedziałam stanowczo.
- Myślałem, że zaczynamy się dogadywać.
- Chyba sobie żartujesz! Nigdy się nie dogadamy, nie za to co mi zrobiłeś. Wcale nie mówię o tym co się dzieje teraz, tylko o tym, co było w liceum.. to było dla mnie największe piekło.
Spojrzałam prosto w oczy Jacka. Jedyne co w nich widziałam, to nienawiść i brak współczucia.
- Spieprzaj z mojego życia.
Gilinsky wstał ze schodów śmiejąc się chamsko.
- Czyli nasz układ jest nieaktualny?
- Tak, nieaktualny.. nie chcę dłużej na ciebie patrzeć, mam w dupie jak wykorzystać to co wiesz.
Kłamałam. Bardzo mnie to obchodziło. Jego jedno słowo może zmienić całe moje życie. Ale już nie wytrzymałam. Pękłam. Zupełnie jak bańka mydlana. Jeden ruch wystarczył aby cała siła we mnie zniknęła.
- Nie będę nikomu o tym mówił.. po pierwsze, nic mi to nie da.. w takie rzeczy tylko dzieciaki się bawią.. a po drugie.. chciałem się do ciebie zbliżyć, bo cię polubiłem. I mówię to szczerze.
Stałam osłupiona, próbując pozbierać usłyszane słowa w jedność. Trudno było mi uwierzyć  w to, co padło z jego ust na końcu.
- Polubiłeś mnie czy seks ze mną? – spytałam rozbawiona.
- Chciałbym naprawić błędy z przeszłości, uwierz mi.
- O nie.. nie ma takiej opcji, Jack. Może i dałabym ci szansę, gdybyś mnie nie szantażował i nie był taki chamski..
- Mówisz ta, bo podoba ci się Grier.. – pokręcił głową i wyszedł trzaskając drzwiami.
Mam gdzieś to co on mówi czy myśli na mój temat. Skoro tak bardzo chciał się zakolegować, mógł zmienić taktykę.
 Dobra, Jack to nie największy problem teraz. Muszę skupić się na pracy. Nie będzie to łatwe, ale przeszłam przez gorsze rzeczy.

****

Przebrałam się w eleganckie czarne rurki i zwykłą białą bluzkę. Do tego czarne balerinki i delikatny makijaż.
Przejrzałam się w lusterku i zeszłam na dół zabierając kluczyki od domu. Zamknęłam go i zaczęłam iść w kierunku kawiarni. Cholernie się bałam co z tego wyniknie. Wszystko teraz zależy tylko i wyłącznie  ode mnie. Powtarzałam sobie w myślach wszystko będzie dobrze.
Bo będzie, prawda?
Przed wejściem do PrinceCoffee wzięłam głęboki oddech. Kiedy już zdecydowałam, że jestem gotowa, weszłam. Kelnerka wskazała mi drogę do biura szefa, który już tam siedział. Przedstawiliśmy się sobie i uścisnęliśmy dłonie. Zajęłam miejsce naprzeciw niego. Mężczyzna zadawał mi pytania, na które starałam się odpowiadać bez żadnego zająknięcia się. Cały czas utrzymywałam z nim kontakt wzrokowy, aby nie okazywać braku pewności siebie.
Wydaję mi się, że wywarłam na nim pozytywne wrażenie.
Pan Crawford przejrzał jeszcze raz moje CV i wpatrywał się we mnie.
- Zaimponowałaś mi, Eleanor. Myślę, ze dasz sobie radę jako kelnerka w mojej kawiarni.
- Naprawdę? Dziękuję, bardzo się cieszę! – oznajmiłam podekscytowana.
Nie sądziłam, że się uda i to tak szybko. Tym bardziej, że nie mam żadnego doświadczenia w tej dziedzinie. – od kiedy mogę zacząć?
- Od jutra. Wtedy wręczę ci umowę o pracę.
Jeszcze raz podziękowałam i opuściłam biuro zaciskając pięści z radości.
- Hej, i co? Jak poszła rozmowa? – zatrzymała mnie kelnerka, którą już wcześniej spotkałam.
- Dostałam pracę! – uśmiech nie schodził z mojej twarzy.
Szatynka cieszyła się razem ze mną. Wygląda na sympatyczną dziewczynę, ale wcześniejsze doświadczenia nauczyły mnie, że nie należy oceniać ludzi po pierwszym wrażeniu. – skoro będziemy razem pracować, to powinnam się przedstawić.. Ashley.
- B.. Eleanor. – uścisnęłam jej rękę.
Kolejna osoba, którą mszę okłamywać. Kto następny?
Poczułam jak mój telefon zawibrował. Dostałam smsa od taty, który poinformował mnie, że będzie za 3 godziny.
Pożegnałam się z Ashley i wyszłam. Nie wiedziałam za bardzo co mam ze sobą zrobić przez ten czas. Mój dom nie jest na tyle brudny, aby w nim sprzątać. Postanowiłam, że odwiedzę Nasha, tylko najpierw się przebiorę. Ciekawe czy ucieszy się z moich wieści. Oczywiście mówię tu o pracy, a nie, że okłamałam szefa. O tym mu nie powiem.


Nash’s POV

Po zjedzonym obiedzie, wyszedłem na boisko za domem i rzucałem do kosza. Martwiłem się o Biancę. Tak wiele chciałbym zrobić, a nie mogę. Mam nadzieję, że Jack odwoła to co wymyślił. Kurwa, to ja powinienem zrobić coś w tej kwestii, ale jestem tchórzem. Przyznaję się do tego. I wciąż boję się zadzwonić do Eleanor. Nie mam pojęcia co u niej słychać. Chciałem napisać do niej smsa. Dostrzegłem w oddali Biancę. Rzuciłem piłkę i pobiegłem w jej stronę. Poczułem motylki w brzuchu. Od razu ją przytuliłem. Trzymałem ją w uścisku przez długi czas, jakbyśmy nie widzieli się od kilku miesięcy. Dziewczyna nie protestowała. Wtuliła się we mnie. Po chwili jednak oderwaliśmy się od siebie, po czym zaprowadziłem ją na boisko.
- Co z Jackiem? – spytałem od razu, ponieważ ta sprawa najbardziej mnie interesowała.
- Zerwał naszą umowę.. i powiedział mi, że mnie lubi.. bardzo.
- A ty co na to?
Błagam, nie mów, że go lubisz.
- Ja mu powiedziałam, że mam.. – westchnęła. - .. że mam chłopaka.
- A masz?
Przytaknęła. Poczułem ukucie w sercu. Gdzieś głęboko miałem nadzieję, że coś może między nami być. Nie powinienem tak mówić, bo mam dziewczynę i kocham ją. A jestem pewien, że to z Biancą to tylko przelotne uczucie. Niedługo minie.
Zdziwiło mnie tylko jedno. Skoro ma chłopaka, to czemu nie przeprowadziła się z nim lub tam gdzie on mieszka. Spytałem ją o to, na co odpowiedziała:
- On jest z Los Angeles. Nie mógł się przeprowadzić ze mną, a jak już wiesz, ja nie lubię dużych miast, LA tym bardziej.
- Rozumiem. – spojrzałem na nią. – a jak się nazywa?
- Bradley.
Po usłyszeniu tego imienia moje serce zaczęło bić szybciej.
 Co za zbieg okoliczności..
Żeby nieco się uspokoić, zmieniłem temat.
- A twój tata kiedy przyjeżdża? – przygryzłem dolną wargę.
- Za trzy godziny. Nie mogę się doczekać. – uśmiechnęła się. – a właśnie, miałam się ciebie pytać o jedną rzecz.. ty mieszkasz w tym domu sam?
- Nie, no co ty. – zaśmiałem się. – razem z bratem, tylko on jest na obozie piłkarskim i wraca zaraz po  tym jak Jack, Matt i Laureen wyjeżdżają. Jest młodszy od nas o dwa lata.. ale jest w porządku, myślę, że go polubisz.
- Nie mogę się doczekać.. – wstała i wzięła piłkę do rąk, po czym rzuciła do kosza trafiając idealnie w poręcz.
- Wow, świetnie! – zaklaskałem. – ale i tak nie pobijesz mistrza. – wskazałem palcem na siebie i wziąłem piłkę. Stanąłem na końcu boiska i wykierowałem cel rzutu. Trafiłem i wystawiłem dziewczynie język. Bianca odwzajemniła gest. Oboje się zaśmialiśmy.
- Patrz na to. – rudowłosa oddaliła się wraz z piłką i rzuciła, ale nie udało jej się tym razem.
 Wyśmiałem ją  w żartobliwy sposób, a ona zrobiła smutną minkę. Podszedłem do niej i objąłem ręką wokół talii.
- Dwyane Wade byłby z ciebie dumny.
Ok, teraz mi wyjdzie, patrz. – chwyciła za piłkę i ze skupieniem na twarzy czekała na odpowiedni moment. Podczas rzutu rozproszyłem dziewczynę, dzięki czemu nie trafiła.
- Jesteś okropny! – uderzyła mnie lekko w ramię. – mam dość.
Bianca ułożyła się na hamaku obok, podczas gdy ja dalej ćwiczyłem rzuty do kosza.
- Nash, słuchaj, muszę ci się czymś pochwalić.
- To coś jest na takim samym poziomie co twoje umiejętności rzucania?
Uwielbiam droczyć się z dziewczynami, zwłaszcza, jeśli mi się podobają.
- Oj, zamknij się i posłuchaj.. dostałam pracę w PrinceCoffe!
Zaskoczyła mnie ta wiadomość. To było najlepsze miejsce w jakim kiedykolwiek pracowałem. Chciałem spróbować odzyskać tą robotę. Teraz już nie mam szans, bo Billy nie ma na tyle pieniędzy, aby zatrudniać dużą ilość osób. Nie zamierzałem ukrywać przed Biancą swojego niezadowolenia.
- Chyba sobie żartujesz.. to była moja ulubiona praca, a ty zajęłaś moje miejsce.
- Ale o co ci chodzi, przecież cię wywalili.
- Tak, ale postanowiłem spróbować wrócić. Przez ciebie to nie będzie możliwe! – podniosłem ton.
- Skąd ja miałam  to wiedzieć, Nash?! Nie czytam ci w myślach.. poza tym, sam jesteś sobie winien, trzeba było nie siedzieć cały czas na tym durnym telefoniku.
- W tym „durnym telefoniku” jest dla mnie ktoś wyjątkowy.. ktoś ważniejszy od ciebie.



Bianca’s POV

Stałam osłupiona nie wiedząc co powiedzieć. Więc nic nie powiedziałam. Odeszłam. Jego słowa mnie zraniły. A podobno jest moim przyjacielem..
Zrobił niepotrzebną aferę o nic. Sam zawinił sobie stratą pracy. A skoro chciał ją odzyskać, mógł pogadać ze mną. Wszystko inaczej by się potoczyło. Odmówiłabym rozmowy i czekała na kolejny telefon.
Bardzo się na nim zawiodłam.
Spokojnie Bianca, niedługo twój tata przyjeżdża. Uśmiechnij się.
Byłam niedaleko domu. Przed drzwiami ujrzałam Jacka. Zmarszczyłam brwi.
- Czego chcesz? – rzuciłam od razu po podejściu do niego.
- Czekałem na ciebie, bo chciałem cię przeprosić.
Otworzyłam szeroko oczy.
 - Czekaj, wyciągnę telefon żeby cię nagrać, a ty powtórzysz, bo nie wierzę w to co słyszę.
- Ok, przyznaję się, na początku chodziło tylko o seks, ale poczułem coś do ciebie.
- Jack, nie wierzę ci.. jesteś zakłamanym dupkiem.. prawie mnie zgwałciłeś, szantażowałeś i co, myślisz, że rzucę ci się w ramiona?! – wykrzyczałam. – z resztą, nie jesteś jedyny.. jak na razie tylko Cameron mnie nie zawiódł.
- Jak to, pokłóciłaś się z Nashem?
- Tak, ale to nie twoja sprawa.. idź stąd, bo wezwę policję.
Nie posłuchał. Wręcz przeciwnie. Przyciągnął mnie do siebie i zaczął namiętnie całować. Nie wierzę, że to mówię, ale chłopak dobrze całuje. Dlatego też nie odrywałam się, chociaż wiedziałam, że popełniam ogromny błąd. Staliśmy tak przez dobre dziesięć minut.
- No proszę, nie przeszkadzam?
Usłyszałam znajomy głos.
 _____________________________________

Rozdział miał być o wiele dłuższy, ale postanowiłam go skrócić. Chciałam go dodać jeszcze przed szkoła i udało się, jej! Od razu mówię, że w roku szkolnym rozdziały nie będą tak często. Będę się starać co najmniej jeden miesięcznie.
Teraz kilka pytań.. jak myślicie:
Jack naprawdę czuje coś do Bianci czy coś kombinuje?
Nash przesadził czy miał rację?
A jak skomentujecie pocałunek Bianci i Jacka, którego dziewczyna nie przerwała? Ale za to ktoś inny przerwał.. kto to może być?

Piszcie w komentarzach lub na twitterze używając hasztagi #MyLipsAreLyingPL

1 komentarz:

  1. Uwielbiam mieć rację... chociaż w tym przypadku to może skomplikować wiele spraw. Szef kawiarni kiedyś dowie się o oszustwie, a później zrobią to inni. A to na pewno nie będzie łatwe doświadczenie, powiedziałabym nawet iż Bianca zniesie je znacznie gorzej. W końcu, nareszcie udało jej się poukładać życie na nowo. Kolejny upadek pozbawi ją dużo sił, całkiem możliwe że się już nie podniesie. Bo wspomnienia są jak blizny. Rana się zagoiła, ale ślad został... trochę to bez związku, lecz musiałam podzielić się z kimś efektami moich głębokich rozmyślań pod prysznicem.
    Choć na początku uwierzyłam Jackowi, teraz twierdzę, że strasznie się pomyliłam. Jestem łatwowierna, naiwna - jedno "przepraszam" mnie przekonało. Mam nadzieję, że Biancę nie.
    Reakcja Nasha? Cóż, biorąc pod uwagę obie strony, kierunek wiatru i moją niezawodną intuicję, myślę, ze lekko przesadził. Chciał wrócić, i okej, rozumiem to. Tylko, że mógł to powiedzieć, zrobił niepotrzebne zamieszanie. Dlatego całą drogą szedł za Biancą i zobaczył, jak ta całuje się z Jackiem. Co swoją drogą, było bardzo dziwne, niespodziewane i... dziwne.
    Drogi Nashu, uczucie do Bianci wcale nie jest przelotne. I nie musisz mieć wyrzutów sumienia, bo zakochałeś się w swojej dziewczynie... którą znałeś od dwóch lat, a poznaleś kilka dni temu.. która zabrała ci twoją ulubioną pracę... która podaje się za kogoś innego. Wasz związek jest niezmiernie ciekawy.

    Zastanawia mnie to, jakie będą teraz ich stosunki, bo: on się w niej zakochał -> on ją zranił -> on ją śledził -> on zobaczył coś, czego zdecydowanie nie powinien widzieć -> ona go skrzywdziła -> ona niedługo przedstawi mu swojego ojca. Na jeden krok do przodu przypada jakieś sto kroków do tyłu. Niefajnie.

    Ten jeden rozdział miesięcznie będzie dla mnie wybawieniem wśród szarych, rutynowych dni w szkole. Pamiętaj, nie spiesz się (nieważne ile razy będę ci grozić albo cię zastraszać), ważne żebyś napisała coś, co zadowoli przede wszystkimy ciebie. A jeśli nowe rozdzialy i nowe wątki okażą się równie wspaniałe, nie będę musiała się martwić o swobodne rozpisywanie się w komentarzach. Uwielbiam to robić.

    OdpowiedzUsuń