Laureen odkryła mój największy sekret.
Sekret, który nigdy nie miał wyjść na światło dzienne.
Wie, że ja, Bianca Saxton, podaję się za kogoś zupełnie
innego. Za Eleanor Ramirez.
Czyli jednak nie jest taka za jaką ją uważałam. Ale po co to zrobiła?
A co jeśli Espinosa i Gilinsky kazali jej mnie szpiegować?
Tyle pytań i zero odpowiedzi.
Czyli jednak nie jest taka za jaką ją uważałam. Ale po co to zrobiła?
A co jeśli Espinosa i Gilinsky kazali jej mnie szpiegować?
Tyle pytań i zero odpowiedzi.
Mogę tylko zgadywać co za tym wszystkim stoi, ale co mi z
tego, skoro nie znam prawdy. Muszę się dowiedzieć. Nie pozostaje mi nic innego
jak złożyć niezapowiedzianą wizytę moim „przyjaciołom”.
Bez większego zastanawiania, przebrałam się w pierwsze lepsze ciuchy i wyszłam podążając w stronę domu Dallasa. Byłam wściekła, ale jednocześnie chciało mi się płakać. Przecież Laureen może wykorzystać wszystkie znalezione informacje przeciwko mnie. Teraz już wiem komu nie mogę ufać. Zaczęłam się zastanawiać czy ta historyjka którą mi opowiedziała jest prawdziwa. Niczego już nie mogłam być pewna.
Bez większego zastanawiania, przebrałam się w pierwsze lepsze ciuchy i wyszłam podążając w stronę domu Dallasa. Byłam wściekła, ale jednocześnie chciało mi się płakać. Przecież Laureen może wykorzystać wszystkie znalezione informacje przeciwko mnie. Teraz już wiem komu nie mogę ufać. Zaczęłam się zastanawiać czy ta historyjka którą mi opowiedziała jest prawdziwa. Niczego już nie mogłam być pewna.
Stałam przed domem Camerona. Nie odczuwałam strachu,
jedyne co mnie ogarniało to złość. Na szczęście światła się paliły. Zapukałam
jeden raz, drugi, trzeci. Słyszałam kroki, które stawały się coraz bardziej
głośne.
- O proszę, kogo my tu mamy.. wiedziałem, że się za mną
stęsknisz, Bianca.. albo raczej Eleanor.. – usatysfakcjonowany Gilinksy mierzył
mnie swoim zimnym wzrokiem opierając się o próg drzwi.
Miałam ochotę udusić Laureen gołymi rękami. Dlaczego ja
tak szybko przywiązuję się do ludzi? Najczęściej właśnie tak to się kończy..
- Zawołaj Laureen. – zażądałam.
- Wiesz, aktualnie jest w sypialni z Mattem.. – podrapał się
po karku, śmiejąc się głupio.
Westchnęłam.
- W takim razie chcę pogadać z tobą.
Gilinsky wpuścił mnie do środka.
- Kazałeś Laureen mnie szpiegować? – spytałam stanowczo,
oczekując natychmiastowej odpowiedzi.
Chłopak znowu się zaśmiał.
- Oj skarbie.. zrobiłem to.. pewnie spytasz się po co, a
wiec powiem ci od razu.. chciałem się czegoś o tobie dowiedzieć.
- Nie wierzę ci.. pewnie chciałeś znaleźć na mnie coś, czym będziesz mógł mnie szantażować i żebym się z tobą przespała.
- Nie wierzę ci.. pewnie chciałeś znaleźć na mnie coś, czym będziesz mógł mnie szantażować i żebym się z tobą przespała.
- Masz mnie, Sherlocku. – objął mnie wokół talii, a ja
automatycznie się odsunęłam. – na pewno nie chcesz aby twój sekrecik został
puszczony dalej, prawda?
Patrzyłam prosto w jego oczy dając mu do zrozumienia, że
ma rację. Moje wirtualne życie jest dla mnie bardzo ważne. Myślę, że byłabym w
stanie oddać się Jackowi aby je chronić. Jeśli będzie trzeba, zrobię to.
- Wiesz coś jeszcze? – spytałam łamliwym głosem. Głównie
chodziło mi o to, czy wie o Bradley’u. Jack pokręcił przecząco głową.
Nawet jeśli, i tak ma zbyt dużo informacji. Zgodziłam się
na jego układ. Choć sama myśl o tym mnie obrzydzała.
Jack uśmiechnął się zwycięsko.
- Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz.. dlaczego podajesz się za kogoś innego, skoro, według Laureen, wyglądasz o wiele lepiej niż ta cała Eleanor.
- Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz.. dlaczego podajesz się za kogoś innego, skoro, według Laureen, wyglądasz o wiele lepiej niż ta cała Eleanor.
- Zaczęłam nią być już od początku liceum. Wtedy kiedy
między innymi ty mnie nękałeś.. a
teraz chcesz mnie przelecieć, bo wyglądam lepiej. – przewróciłam oczami. – a uwierz,
nie łatwo jest skończyć z internetowym życiem, zwłaszcza kiedy ludzie cię tam
uwielbiają.
- W twoim przypadku uwielbiają ciebie, tylko Eleanor.
No co ty, nie wiedziałam..
No co ty, nie wiedziałam..
Towarzystwa dotrzymał nam Cameron, który schodził po
schodach zdziwiony, że mnie widzi.
- Bianca? Co ty tu robisz?
- Bianca przyszła do mnie.. stęskniła się dziewczyna..
chodź, idziemy. – Jack chwycił mnie za rękę i zaprowadził na górę. Wymieniłam
się z Camem spojrzeniami mijając go na schodach. Czułam się jak szmata, jednak
musiałam zachować odwagę. W końcu robię to aby zachować mój sekret.
Jack chciał na sam początek wziąć prysznic, więc
weszliśmy do łazienki. Kazał mi się rozebrać. Robiłam to wolno i niepewnie.
Zostałam w samej bieliźnie, nie chciałam jej ściągać. Jack to dostrzegł,
dlatego postanowił mnie wyręczyć. Zsunął ze mnie majtki, a potem pomału
rozpinał stanik, jednocześnie zostawiając czerwoną plamkę na mojej szyi. Kiedy
już byłam całkowicie naga, ściągnął wszystkie ubrania z siebie. Odkręcił wodę,
która chwilę potem sączyła nasze ciała.
Nie ma to jak stracić dziewictwo z takim gnojkiem.. serdecznie nie polecam.
Nie ma to jak stracić dziewictwo z takim gnojkiem.. serdecznie nie polecam.
Po prysznicu byłam już kompletnie wykończona. Jack
wykonywał wszystkie czynności gwałtownie. Myślał, że krzyczałam z rozkoszy, a
tak naprawdę bolało jak cholera. A czekał mnie jeszcze stosunek łóżkowy.
Gilinsky wziął ręcznik y wytarł każdą część mojego ciała z uwagą na miejsca
intymne. Gdy skończył, zrobiłam to samo z nim. Następnie chłopak wziął mnie na
ręce i zaprowadził do sypialni nie patrząc na to, że ktoś może zobaczyć nas nago.
Zamknął sypialnię na klucz i położył mnie na łóżku. Wykonywałam wszystkie jego
polecenia. Ani trochę mi się to nie podobało.
Cameron’s POV
Mój dom zamienił się w agencję towarzyską. W jednej
sypialni Matthew i Laureen, a w drugiej Bianca i Jack.
No właśnie.. Bianca z Jackiem?!
To nie jest normalne. Coś się za tym kryje.. ona by się nie zgodziła ot tak. Jej krzyki było słychać z salonu i nie były to krzyki z przyjemności. Najchętniej to był tam poszedł i to przerwał, ale srogo bym za to zapłacił.
No właśnie.. Bianca z Jackiem?!
To nie jest normalne. Coś się za tym kryje.. ona by się nie zgodziła ot tak. Jej krzyki było słychać z salonu i nie były to krzyki z przyjemności. Najchętniej to był tam poszedł i to przerwał, ale srogo bym za to zapłacił.
Nie mogłam już słuchać tych krzyków. Opuściłem dom.
Postanowiłem odwiedzić Nasha. Nieważne czy to noc, czy dzień – zawsze przyjmie
mnie z otwartymi ramionami. Uprzedziłem go, że przyjdę pisząc smsa. Cały czas myślałem
o Biance. Nie dlatego, że mi się podoba. Szkoda mi jej. Gilinsky na stówę ją
czymś szantażuje. Zastanawiałem się czy powiedzieć o tym Nashowi. Ciągnie go do
Bianci i nawet nie musi mi o tym mówić, to widać gołym okiem. Ale obydwoje
boimy się Jacka jak i Matta. A może powinien o tym wiedzieć?
***
Razem z Nashem siedzieliśmy w salonie i graliśmy w gry wideo. Potrzebowałem się odstresować i przygotować do powiedzenia przyjacielowi o Biance. Nie zniesie tego zbyt dobrze, ale lepiej żeby dowiedział się tego ode mnie niż od samego Gilinsky’ego.. lub aby zobaczył to na własne oczy jak podczas imprezy. Wyobrażam sobie jak musiał się poczuć..
Razem z Nashem siedzieliśmy w salonie i graliśmy w gry wideo. Potrzebowałem się odstresować i przygotować do powiedzenia przyjacielowi o Biance. Nie zniesie tego zbyt dobrze, ale lepiej żeby dowiedział się tego ode mnie niż od samego Gilinsky’ego.. lub aby zobaczył to na własne oczy jak podczas imprezy. Wyobrażam sobie jak musiał się poczuć..
Graliśmy prawie dwie godziny. Uznałem, że już jest dobra
pora, aby powiedzieć Nashowi co wiem. Obydwoje prawie zasypialiśmy, ale nie
chciałem z tym zwlekać. Niestety chłopak pokrzyżował moje plany. Położył się na
kanapie, oznajmując, że idzie spać.
No dobra, niech śpi. Powiem mu później.
No dobra, niech śpi. Powiem mu później.
Nie opłacało mi się iść do domu. Zostałem u Nasha.
Położyłem się u niego na łóżku w sypialni i próbowałem zapaść w sen. Nie było
to łatwe, ciągle zastanawiałem się co Gilinsky znowu wymyślił.
Bianca’s POV
Leżałam razem z Jackiem przytulającym mnie do siebie.
Obydwoje nie spaliśmy. Chłopak cały czas szeptał mi coś do ucha i muskał po
szyi. Każdy skrawek ciała bolał mnie niemiłosiernie. Tak to jest jeśli ten ktoś
z kim współżyjesz nie robi tego z miłości, a w celu zaspokojenia potrzeb.
Jack pieścił mnie po moim nagim ciele. Podniecało mnie
to, niestety nie miałam na to żadnego wpływu. Kiedy doszedł do miejsc
intymnych, pojękiwałam cicho.
Boże, czy ten chłopak nie ma jeszcze dość?
Boże, czy ten chłopak nie ma jeszcze dość?
- Jack, chcę już iść spać. – mruknęłam.
- No dobrze, już przestanę. – zabrał rękę. – ale przyznaj,
że było ci dobrze.
Przytaknęłam, choć to nie było zgodne z prawdą.
Chłopak dalej mnie do siebie tulił. Zamknęłam oczy.
***
Obudziłam się cała obolała. Jacka nie było obok mnie. Nałożyłam na siebie wcześniejsze ubrania i zeszłam na dół. Wszyscy siedzieli w kuchni. W sensie.. wszyscy oprócz Camerona.
- Pewnie jeszcze śpi. – pomyślałam.
Laureen z Mattem siedzieli przy stole, a Jack przyrządzał
śniadanie.
- Która godzina? – spytałam ziewając i przecierając oczy.
Laureen zerknęła na telefon.
- Po jedenastej. – spojrzała na mnie i zatrzepała swoimi
długimi blond włosami, które z chęcią bym powyrywała.
- Wiesz może gdzie jest Cam? – Jack przerwał robienie
jajecznicy.
- Myślałam, że jeszcze śpi..
- Jest twoim kumplem, powinnaś wiedzieć takie rzeczy,
Eleanor. – blondynka zaśmiała się szyderczo, a wraz z nią chłopacy.
- Przymknij się, suko. – wkurzyłam się.
- Ej, uważaj na słowa, koleżanko.
Oh Matthew, ale z ciebie maczo..
- Ej, uważaj na słowa, koleżanko.
Oh Matthew, ale z ciebie maczo..
Jack nałożył jajecznicę na cztery talerze, a następnie
ponalewał sok pomarańczowy do szklanek, Porozkładał wszystko na stole.
Stałam w bezruchu.
- Siadaj El.. znaczy Bianca. – świetne zaproszenie do
stołu, Gilinsky.
Przysiadłam się do nich, choć nie miałam ochoty na
jedzenie. Czułam obrzydzenie do samej siebie, jajecznica mogła tylko to
pogorszyć.
- Skosztuj. Nie dałem tam trucizny. – brunet próbował
mnie zachęcić.
A z resztą, co mi szkodzi.
Posmakowałam. Cóż, muszę to przyznać.. jak na dupka, Jack
umie gotować. Nim się obejrzałam mój talerz był już pusty. Popiłam sokiem i
odłożyłam naczynia do zmywarki.
- Dziękuję za śniadanie, ja już będę uciekać. Mam mnóstwo
spraw na głowie. – stanęłam na środku pomieszczenia.
- Jasne, ale pamiętaj.. dziś też się widzimy. Przyjdę do
ciebie.
Gilinsky mrugnął do mnie, a ja tylko się uśmiechnęłam. Nie żegnając się z obecnym tam gronem, opuściłam dom. Wyglądałam jak bezdomna. Pomiętolone ubrania, roztapirzone włosy..
Gilinsky mrugnął do mnie, a ja tylko się uśmiechnęłam. Nie żegnając się z obecnym tam gronem, opuściłam dom. Wyglądałam jak bezdomna. Pomiętolone ubrania, roztapirzone włosy..
Do domu wróciłam dosyć szybko, zważywszy na to, że
chciałam szybko się ogarnąć i wyruszyć na porządne zakupy. Lodówka nadal pusta,
a sama się nie napełni.
Wyobrażacie sobie samo napełniającą się lodówkę? Tak, Bianca, pomarzyć zawsze można.
Wzięłam zimny prysznic, umyłam zęby, wyprostowałam włosy
i zrobiłam delikatny makijaż. Poszłam do pokoju, gdzie wyjęłam z szuflady
zwykły czarny zestaw bielizny, a z szafy ogrodniczki w czarnogranatową kratę i
szary top na ramiączkach. Przebrałam się, założyłam torebkę oraz czarne trampki
i pojechałam na zakupy do supermarketu. Kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy.
Kolejka nie była zbyt długa, więc szybko zapłaciłam i wyjechałam wózkiem pełnym
reklamówek z produktami. Schowałam wszystko do bagażnika samochodu i odniosłam
wózek na miejsce. Odjechałam.
Po krótkim czasie znajdowałam się już przed domem. Wnosiłam
do środka po dwie reklamówki. Ni wzięłabym wszystkich na raz. Wypakowałam
zakupy i rzuciłam się na kanapę kompletnie padnięta. Odpoczęłam chwilę i
poszłam do pokoju, aby wziąć się za pisanie CV. Jeszcze przed tą czynnością,
założyłam hasło, aby następnym razem nikt mi się nie włamał.
Zaczęłam pisać CV. Umieściłam tam wszystkie potrzebne
informacje: dane osobowe, ukończone szkoły, doświadczenia, znajomości języków i
oczywiście zdjęcie. Wydrukowałam dokument kilkakrotnie, aby móc złożyć go do
kilku pracodawców. Pomyślałam o kawiarni, w której pracował Nash. Tam na pewno
zostawię CV. Resztą zajmę się później. Znowu opuściłam dom. Pośpiesznym krokiem
kierowałam się do PrinceCoffee. Po drodze napotkałam Cama spacerującego z Jaxx’em.
- Cześć. – przywitałam się z nim tuląc go. Schyliłam się aby pogłaskać czteronożnego pupila. – gdzie byłeś wcześniej?
- Cześć. – przywitałam się z nim tuląc go. Schyliłam się aby pogłaskać czteronożnego pupila. – gdzie byłeś wcześniej?
- Um, wyszedłem z samego rana pobiegać, a potem wziąłem
tego urwisa na spacer. – Cam podrapał go po grzbiecie. – a ty gdzie się wybierasz?
- A, idę złożyć CV do kilku placówek, O, może polecisz mi
coś?
Chłopak wymienił kilka miejsc i wytłumaczył gdzie one mniej więcej się one znajdują. Podziękowałam i poszłam dalej. Po chwili usłyszałam głos wołającego mnie bruneta. Odwróciłam się i zatrzymałam.
Chłopak wymienił kilka miejsc i wytłumaczył gdzie one mniej więcej się one znajdują. Podziękowałam i poszłam dalej. Po chwili usłyszałam głos wołającego mnie bruneta. Odwróciłam się i zatrzymałam.
- Przyjdziesz później na skatepark? – krzyknął.
Przytaknęłam, po czym obydwoje pomachaliśmy do siebie i
ruszyliśmy w swoich kierunkach.
Dotarłam do PrinceCoffee. Podeszłam do lady i spytałam
się pracownicy czy jest szef. Zaprzeczyła i spytała się w jakiej sprawie
przyszłam.
- Chciałabym złożyć tutaj CV.. mogłaby pani przekazać
szefowi?
- Oczywiście, - dziewczyna posłała mi promienny uśmiech.
Wyjęłam z teczki dokument i przekazałam szatynce.
Przy okazji kupiłam kawę na wynos.
Odwiedziłam pozostałe miejsca polecone przez Camerona.
Wszystkie wydają się być bardzo sympatyczne. Teraz wystarczy czekać na telefon.
W ostatniej chwili przypomniałam sobie o skateparku. Na
szczęście pamiętałam gdzie to jest i szybko
tam poszłam. Cameron był tam wraz z Nashem. Obydwoje śmigali na
deskorolkach. Usiadłam na murku i obserwowałam ich. Nash od razu przestał
jeździć kiedy mnie ujrzał. Jego wyraz twarzy był dość przerażający.
- Dlaczego to robisz? – stanął naprzeciw mnie. – dlaczego
do jasnej cholery to robisz?
- O co ci chodzi? – udawałam zdezorientowaną, choć
domyślałam się o czym mówi.
- Chodzisz do łóżka z Jackiem.. na pewno nie robisz tego
z własnej woli.
Nie chciałam aby się o tym dowiedział. Mogłam przewidzieć,
że Cameron mu powie.
- Nie powinno cię to obchodzić, jestem dorosła..
- Martwię się o ciebie, jestem pewien, że nie robisz tego
z miłości do niego.. proszę cię, powiedz mi.
– położył ręce na moich ramionach i wpatrywał się we mnie. Bałam się na
niego spojrzeć. Obawiałam się, że znowu ulegnę jego spojrzeniu. Czułam jak łzy
zbierają mi się do oczu.
- Porozmawiasz ze mną?
- Nash, nie mogę.. i tak tego nie zrozumieszm..
Moja wrażliwość wzięła górę. Rozpłakałam się.
- Daj mi szansę, może zrozumiem.. nie pozwolę ci do niego
iść. Nic nie jest warte twojego cierpienia.
Bez żadnych więcej słów wtuliłam się w niego. Szlochałam
cicho w jego koszulkę, a on próbował mnie uciszyć. Teraz już wiem, że mogę
nazwać go przyjacielem. Cam również dołączył do uścisku, co spowodowało uśmiech
na mojej twarzy.
- Na nas zawsze możesz liczyć, Bianca. – brązowooki ściskał
nas z całych sił.
W takich chwilach poznaje się prawdziwych przyjaciół.
Będą przy tobie nawet jeśli nie wiedzą, co ci gryzie. I rozumieją, jeśli nie
chcesz się wygadać.
- Okej, chłopcy, starczy.. zaczynam się dusić. – zaśmiałam
się i odepchnęłam ich lekko od siebie. – wracajcie na rampy, chętnie popatrzę
na wasze triki.
- Dobra, ja i tak będę lepszy. – oznajmił Cam robiąc pozę super bohatera.
- Dobra, ja i tak będę lepszy. – oznajmił Cam robiąc pozę super bohatera.
- Chyba śnisz, głąbie.
Chłopacy zaczęli się sprzeczać, a ja śmiałam się z nich.
Normalnie jak małe
dzieci.
Obydwoje rzucili się na rampy jakby zaraz miały im uciec. Robili wiele ciekawych trików. Kibicowałam każdemu po równo, aby nie było, że jestem po czyjejś stronie.
Obydwoje rzucili się na rampy jakby zaraz miały im uciec. Robili wiele ciekawych trików. Kibicowałam każdemu po równo, aby nie było, że jestem po czyjejś stronie.
Świetnie się bawiliśmy, dopóki ktoś nie zmierzał w naszą
stronę. Oczywiście mówię o szanownym panu Gilinsky’m wraz z Matthew i Laureen.
- Witam kochanych przyjaciół. – Gilinsky usiadł obok mnie
i objął mnie wokół talii. Spuściłam głowę w dół. Laureen i Matt przysiedli się
naprzeciw nas. Cameron i Nash przestali jeździć i podeszli bliżej. Patrzyli się
na Jacka i Matta. Widać było, że się ich boją. Jeśli rzeczywiście te gnoje
szantażują moich przyjaciół, pomogę im z tego wyjść.
- Wiecie jaka Bianca jest dobra w łóżku? Poważnie, nie
wierzę, że nigdy wcześniej tego nie robiła..
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Jack nie potrafi
nawet takich rzeczy zachować dla siebie?
Może niech jeszcze opisze wszystko ze szczegółami.
- Dzisiaj pewnie też pokaże na co ją stać, prawda?
Nie odpowiedziałam na to głupie pytanie. Wlepiłam wzrok w
buty czekając aż wreszcie sobie stąd pójdzie.
Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Udało mi się uwolnić od
uścisku Jacka. Odeszłam dalej i odebrałam.
- Cześć kochanie. – usłyszałam głos mojego taty. Ogarnęło
mnie zdziwienie, ale też i szczęście. – jak tam po przeprowadzce?
- Jak na razie.. świetnie.
Oprócz tego, że stałam się niewolnicą Jacka Gilinsky’ego.
Oprócz tego, że stałam się niewolnicą Jacka Gilinsky’ego.
- Słuchaj, tak pomyślałem, czy nie mógłbym cię
odwiedzić.. dawno się nie widzieliśmy, a z Los Angeles do Princeton nie jest
tak daleko. Bez zastanawiania, zgodziłam się. Wreszcie będę mogła na spokojnie
spędzić z nim czas. Nie spodziewałam się telefonu od niego, ale jestem
szczęśliwa, że zadzwonił i że wciąż o mnie pamięta. Od razu po rozłączeniu
wysłałam mu smsem mój adres i z uśmiechem na twarzy wróciłam do grupy.
- A ty co taka szczęśliwa? Wyglądasz jakbyś wygrała
milion dolarów. – Nash przeczesał dłonią włosy nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Stało się coś o wiele lepszego.. mój tata mnie
odwiedzi! – oznajmiłam uradowana.
- O jejku, cieszysz się jak małe dziecko. – rzuciła Laureen,
jej słowa ani trochę mnie nie uraziły. Zignorowałam ją.
- Rzadko go widują, stąd też moja reakcja. – skierowałam się
wyłącznie do Camerona i Nasha.
- To wspaniale, cieszymy się razem z tobą! – Nash
przytulił mnie, a ja odwzajemniłam gest. – mam nadzieję, że będziemy mogli go
poznać.
Przytaknęłam.
- Nie zapomnij, że dziś przychodzę.
Radość zniknęła. No tak, Jack nie odpuści.
- Tak, pamiętam..
***
Następny dzień
Znowu obudziłam się cała obolała. W słowniku Jacka
najwyraźniej nie ma słowa „dystans”. Wstałam na dół aby zrobić śniadanie.
Chciałam zrobić kanapki. Nie wiedziałam z czym Jack je lubi, więc wróciłam na
górę aby go spytać. Stwierdził, że nie będzie nic jadł. Zrobiłam dla siebie
dwie kromki z szynką i pomidorem. Przeszłam z nimi do salonu, gdzie włączyłam
telewizję. Jack przyłączył się do mnie chwilę później. Musnął mnie w policzek.
Już się przyzwyczaiłam do tej czynności.
- Może poranna powtórka z dzisiejszej nocy, co?
Przewróciłam oczami.
Chłopak zaczął się do mnie dobierać. Mój telefon zaczął
dzwonić. Na szczęście leżał obok mnie, wiec szybko do odebrałam. Nieznany
numer.
- Halo?
- Dzień dobry, czy rozmawiam z Eleanor Ramirez?
Zamarłam.
______________________________________
Na samym początku chciałabym podziękować za ponad 600 wyświetleń! Wow! Opowiadanie ma tak mało rozdziałów.. jesteście WSPANIALI!!
Pisałam ten rozdział kiedy byłam na wakacjach. Końcówkę zmieniałam chyba z 5 razy, aż w końcu dopiero teraz przy przepisywaniu wpadłam na jakąś ciekawszą haha.
Mogę zdradzić, że w kolejnym rozdziale pojawi się tata Bianci i zostanie przybliżona bardziej postać kelnerki,którą Bianca poznała w kawiarni.
Szczerze to.. nie chciało mi się sprawdzać już błędów, więc z góry za nie przepraszam :D
Samonapełniająca się lodówka. Ludzie, mamy XXI wiek, dlaczego nikt jeszcze tego nie wymyślił? Albo reklamy jedzenia, które, przez dotknięcie ekranu przenoszą produkt do twojego domu. To moje największe marzenie dzieciństwa... zaraz po spędzeniu samotnej nocy w supermarkecie i napadnięcie na stragan z żelkami w środku nocy.
OdpowiedzUsuńWszystkie moje obawy, które skrupulatnie opisałam w poprzednim komentarzu, się sprawdziły. Laureen udawała, Bianca się nabrała, a Jack to dupek. Chwila, to ostatnie wiedziałam od samego początku.
Zadał sobie wiele trudu, normalnie to chwalę, bo lubię kiedy chłopak się wysila. No ale to chyba inny przypadek. (Nie martw się, jestem w trakcie opracowywania leku na ludzką głupotę. Mam nadzieję, że uda mi się mu pomóc).
Zaciągnął ją do łóżka siłą, okej. Jak dla mnie, po prostu ją zgwałcił. Dwukrotnie. Czy on nie ma co robić? Wynalazłby samonapełniającą się lodówkę, może zaczęłabym go lubić. Chociaż trochę.
Szkoda mi Bianci. Szkoda mi Cama. Szkoda mi Nasha. Wszystkich mi szkoda. Jedna osoba zmienia w twoim życiu więcej niż ci się wydaje. Czasami pcha się z nie buciorami i depcze po świeżo skoszonym trawniku, nie zwracając uwagi na wbitą w nim tabliczkę. Jeśli nie chce mu się czytać, niech usiądzie na dopiero co pomalowanej ławce... Ja i moje metafory. Mam nadzieję, że zrozumiesz.
Jedyną pocieszającą rzeczą jest to, że Jack za jakieś 5-6 dni wyjeżdża (błagam, nie przedłużaj mu urlopu), a Biancę odwiedza ojciec. O ile dobrze pamiętam, jeszcze nie było o nim wzmianki, chętnie go poznam. I chętnie zobaczę jak boleśnie tortuje Gilinsky'ego, gdy dowie się co zrobił jej córcę. Wytrzymam.
Ostatni akapit - Bianca wydaje się pogodzona z losem, nie buntuje się, nie wyrywa się, nie krzyczy. Można powiedzieć, że nie zwraca uwagi na Jacka, chociaż podejrzewam, że w tym momencie poważnie nadwyręża jej psychikę. Sprawę dodatkowo komplikuje niespodziewany telefon. Dlaczego dzwoniono do Eleanor?
Moja teoria jest prosta. Bianca w jakiś niewytłumaczalny sposób, pisząc CV tak bardzo przejęła się odkryciem przez Laureen jej tajemnicy, że zamiast swojego nazwiska podała tam swoje wirtualne nazwisko. To dziwne, z czasem uznaję, że mało prawdopodobne, ale jak dla mnie to jedyne logiczne wytłumaczenie. Na ten moment.
Co do rozdziału, nie wiem czy mogę coś dodać. Masz lekkie pióro, bardzo przyjemnie się to czyta. Nawet jeśli przed twoimi oczami pojawia się dość nieprzyjemny obraz gorylusa. Życzę ci dużo weny i zdradzenia mi wersji poprzedniego zakończenia.