Minęło pół godziny, a ja wciąż leżałam w łóżku i tweetowałam. W moich interakcjach panował jeden wielki spam. Czyli tak jak zawsze. Musiałam w końcu podnieść się i przyszykować do szkoły. Przetrwam ten ostatni dzień. Odłożyłam swój telefon i skierowałam się do łazienki zabierając ze sobą ciuchy. Zazwyczaj ubieram bluzę i zwykłe dżinsy. Tym razem nie było inaczej. Tak mi wygodniej i mogę zakryć moje niedoskonałości. Nie nałożyłam na siebie makijażu, moja nadopiekuńcza mama nie pozwala mi tego robić. Z resztą, to i tak nie poprawiłoby mojego wyglądu. Przemyłam twarz bieżącą wodą i związałam włosy w wysokiego kucyka. Jestem gotowa. Fizycznie. Moja psychika nie chcę się tam pokazywać. Idę tam po głupie świadectwo, które swoją drogą nie będzie nadawało się do zawieszenia na lodówce. Tak to jest jak siedzi się całymi dniami przed telefonem lub laptopem. Mogło być lepiej, ale ważne, że przeszłam do kolejnej klasy. Czyli ostatniej. Po skończeniu szkoły chciałabym się przenieść do jakiegoś małego miasteczka. Boston to nie miejsce dla mnie. Za duży ruch i same znajome twarze. Jeszcze nie wiem dokładnie gdzie się przeprowadzę. To musi być przemyślana decyzja. W końcu będę chciała tam spędzić najprawdopodobniej resztę życia.
Moja mama siedziała na dole w salonie i popijała kawę oglądając przy tym poranne wiadomości w telewizji. Przywitałam się z nią i poszłam do kuchni aby zrobić śniadanie. Na stole leżał talerz z moją ulubioną kanapką. No tak, zapomniałam.. mama codziennie przygotowuje mi posiłki. I weź tu się czegoś naucz. Kocham ją, jednak ta nadopiekuńczość działa mi na nerwy. Jestem prawie dorosła, a nie potrafię nawet spaghetti zrobić, bo „nie mam takiego prawa”. Jeszcze nic nie wie o moich planach przeprowadzkowych. Powiem jej kiedy skończę liceum, wtedy to ona nie będzie miała prawa aby decydować o czymkolwiek. A jeśli chodzi o pieniądze na życie, to jestem zabezpieczona. Mój tata przesyła mi co miesiąc duże kieszonkowe. Pracuje w wysoko postawionym biurze w centrum Los Angeles. Wcześniej nie dostawałam od niego pieniędzy, dopiero od wtedy kiedy rozwiódł się z mamą. Czyli od około sześciu lat. Nie wydałam ani centa, nawet na głupiego lizaka. Sporo się tego nazbierało. Jestem mu bardzo wdzięczna, mimo, że nie odwiedza mnie zbyt często. To nie jest tak, że ważniejsze są rzeczy materialne. Dzięki temu wiem, że o mnie pamięta. A mógłby, bo ma nową rodzinę: żonę, która również jest biznesmenką i dwójkę dzieci. Jedno jest ich biologicznym, a drugie z poprzedniego małżeństwa żony taty. Nigdy ich nie poznałam, oglądam ich na fotografiach. Wyglądają na szczęśliwych. Stare przysłowie mówi, że z rodziną wychodzi się dobrze tylko na zdjęciach. Mam nadzieję, że u nich tak nie jest. Bardzo bym chciała ich poznać. Kto wie, może zamieszkam w miasteczku niedaleko Los Angeles..
Po zjedzonym śniadaniu włożyłam talerz do zmywarki. Chociaż to mogę robić bez nadzoru mamusi. Wróciłam się do pokoju po torbę i oczywiście telefon. W końcu w nim mam cały mój świat. Pożegnałam się z moją rodzicielką. Nie obeszło się bez tysiąca uścisków. Zupełnie jakbym wyjeżdżała na drugi koniec świata. Jestem ciekawa co to będzie jak będę się przeprowadzać. Kiedy w końcu udało mi się wyjść, od razu ruszyłam na przystanek autobusowy. Czekało tam kilka osób z mojej klasy. Patrzyli na mnie i śmiali się pod nosem. Co ja im takiego zrobiłam? Nigdy ze mną nie gadali. Nie licząc tych żałosnych docinek. Bo raczej nie można nazwać rozmową czegoś, kiedy ktoś nazywa cię „grubą brzydulą, a ty tylko siedzisz i chce ci się płakać. Już ja im pokażę płacz.. za rok, kiedy to uwolnię się od nich raz na zawsze. Alę będzie to płacz szczęścia.
Autobus przyjechał. Wsiadłam do niego. Po skasowaniu biletu zajęłam miejsce z przodu przy oknie. Tam zazwyczaj nie siadają „fajni ludzie”. Mają swoje miejsca dla vipów z tyłu. Ale z nich takie vipy jak ze mnie kandydatka na żonę Harry’ego Stylesa. Założyłam słuchawki na uszy i włączyłam moją playlistę, a zaraz po tym sprawdziłam twittera. Czytałam wpisy innych, oglądałam różne zdjęcia i sprawdziłam DMs’y. Całe mnóstwo spamu lub teksty chłopaków typu: „Masz ochotę na cyberseks?”. Obrzydliwe. Po usunięciu większości wiadomości, moją uwagę zwrócił pewien chłopak o imieniu Bradley Watson. Od razu mi się spodobał. Brunet o niebieskich oczach z uroczym uśmiechem. I nie prosił mnie o żaden cyberseks, czy zdjęcie w bieliźnie. Napisał zwykłe „hej” na które natychmiast odpisałam tym samym. Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.
Bradley:
„Chciałabyś się poznać? : )”
Eleanor:
„Jasne. Jak pewnie zdążyłeś się zorientować nazywam się Eleanor.
Bradley:
„Bradley. Możesz mi mówić Brad. Bardzo mi miło”
_________________________________________________
Jeśli wolicie wersję na wattpadzie, to w zakładkach jest link i zapraszam też obejrzeć trailer, z którego jestem dumna. Miałam go wgrać później trochę, ale dziś rodzina się u mnie zjeżdża, więc nie będę miała kiedy.
Mam nadzieję, że wam się spodoba i ktokolwiek będzie to czytał. Ucieszę się nawet z małej grupki czytelników haha.
Pozdrawiam, Kenia x
Tekstem o kandytance na żonę Harry'ego kompletnie mnie rozwaliłaś.
OdpowiedzUsuńProlog jest świetny - przeczytałam go w przerwie między pierwszą, a drugą cześcią trylogii Amandy Hocking i stwierdzam, że u ciebie widać podobny potencjał co u niej. A jeśli nie wiesz, Amanda sprzedała ponad milion audiobooków. Samodzielnie, bez pompcy żadnego wydawnictwa.
Jeszcze nie spotkałam się z historią, która wprost opowiadałaby o twitterze. Zazwyczaj nikt nie wspomina o chwilach spędzonych w internecie, a jeśli już, mówi się jedynie o facebooku. Fajnie będzie poczytać coś innego. Powodzenia!
Opowiadanie z nim w roli głównej nie jest spotykaną rzeczą, ale kurde podoba mi się i trudno mi to ukryć. Kocham Cię, za imiona bohaterów, za sposób pisania. ilysm.
OdpowiedzUsuń